Badania statystyczne potwierdzają, że połowa naszych rodaków nie ma co najmniej jednego zęba. Zdecydowana większość z nich ma skłonność do bagatelizowania takiego stanu rzeczy, choć dentyści przestrzegają przed poważnymi problemami, do jakich może doprowadzić nawet pojedynczy brak w uzębieniu.
Na pierwszy plan wysuwa się to, że tracąc ząb pozbawiamy te, które znajdują się w jego najbliższym sąsiedztwie naturalnego stabilizatora. W pewnym momencie zęby zaczynają się „rozchodzić”, my zaś musimy zmagać się ze szparami pomiędzy nimi stanowiącymi spory problem natury estetycznej. Innym problemem okazuje się rozchwianie zębów widoczne zwłaszcza w przypadku tych z nich, które sąsiadują z ubytkiem. Zdrowe zęby wychylają się ku przerwie, która powstała między nimi.
Mamy do czynienia z procesem naturalnym, ale wyjątkowo niebezpiecznym. Znacznie poważniejszym problemem okazuje się jednak atrofia znana też lepiej jako zanik kości. Mamy do czynienia z chorobą wyjątkowo groźną, poważnym problemem jest zaś to, że może być ona wywołana utratą choćby jednego zęba. Nieużywana tkanka kostna z czasem zanika jedynie dlatego, że nie napierają na nią siły żucia. Oczywiście, proces ma charakter postępujący, z poważnymi zmianami mamy jednak do czynienia już w pierwszym roku po utracie zęba, z czasem zaś są one jedynie coraz bardziej dotkliwe.
Jeśli nie zdecydujemy się na uzupełnienie ubytku, musimy liczyć się z tym, że atrofia zacznie postępować na kości szczęki, a to ma już znacznie poważniejsze konsekwencje takie, jak choćby zmniejszenie się odległości pomiędzy nosem a brodą. Atrofia jest też widoczna pod postacią opadniętych policzków i te bowiem znajdują podstawę w zdrowych zębach.
Skala zagrożenia nie zawsze jest taka sama, o szczególną ostrożność apeluje się jednak w przypadku zębów trzonowych. To właśnie ich brak sprawia, że siły nacisku przenoszą się na zęby znajdujące się w pierwszym odcinku, a ich osłabienie może być poważnym problemem także o charakterze estetycznym. Ma uszkodzenia narażone są też żeby przeciwstawne do ubytku.